motyl

motyl

wtorek, 25 grudnia 2018

Święta nastrajają do refleksji. Siedzi się przy jednym stole z ludźmi, z którymi coś nas łączy, albo z którymi łączy teoretycznie, bo w dokumentach wypisali. Człowiek słucha i nie wie zacz. Można sobie zrobić podsumowanie co się zmieniło od poprzednich Świąt, czy czegoś przybyło czy ubyło. Można sobie przypomnieć różne smutki i przykrości, można nasłuchać się czarnych scenariuszy i teorii spiskowych, a przy tym nieźle się zmęczyć. Można też się cieszyć, że spędza się czas z bliskimi. Można powspominać fajne rzeczy, bo przy Świętach o smutkach nie wypada. Można też dość łatwo zweryfikować czy ktoś pamięta czy tylko odpowiada kiedy my pamiętamy. Można to i można tamto. Tak naprawdę to od nas zależy jak spędzimy te święta, co zrobimy, gdzie pójdziemy, z kim spędzimy czas, co wspomnimy a co nie. Jednak bardzo dużo od nas zależy. Bo to czy telefon dzwoni nie oznacza, że musimy go odebrać. To my decydujemy.
Święta Refleksje Niezrozumienie Dwa światy...

wtorek, 18 grudnia 2018

A jakby Wam tak ktoś rzekł, że macie zrobić coś co jest wbrew Wam? Co wtedy?

wtorek, 4 grudnia 2018

Nurtuje mnie pewna rzecz... Męczy mnie od jakiegoś czasu kilka spraw. Irytują mnie działania niektórych ludzi, przeszkadzają mi, sprawiają, że...są nie fair. Mocno to odczuwam. Przyznam, że...nazbierało się, nagromadziły się rozciągnięte w czasie. Składają się z niby obojętnych elementów, jednak kiedy się powtarzają okazują się być eleastyczne jak guma. Pojawia się nowy element, a reszta napręża się do granic możliwości i odbija uderzając boleśnie. Może limit napięcia już się wyczerpał. Granica. Może doszło do momentu kulminacyjnego. I to nie są działąnia jakichś tam ludzi. To są ludzie obok, z którymi mam związek od wielu lat, robimy wspólne rzeczy, coś nas łączy. Okazuje się, że te rzeczy nie są jednak wspólne wspólne. Dla jednych są bardziej wspólne, dla innych mniej. Jedni o drugich zapominają. Mimo, że drudzy pamiętają i biorą innych pod uwagę, nie raz odwlekając w czasie różne rzeczy. Tylko dla tego by być fair. Dusi mnie to i boli. Zwykle przemilczałam, liczyłam na to, że ułoży się może, nie lubię konfliktów, zwykle staram się ich unikać. Może to niedobrze, bo nie mówię od razu co myślę. Dzieje się tak dopiero wtedy kiedy się wkurzę, ale też nie zawsze. Czuję jednak, że przyszedł czas mówienia, że trzeba wreszcie postawić granicę i podsumować pewne rzeczy. Atmosfera się oczyści, albo... Nie wiem co albo właśnie. Nie zakładam, żeby się rozwaliło bezpowrotnie, ani tak nie czuję. Próbuję nie raz dyskretnie napomknąć, dać do zrozumienia. Staram się delikatnie, wielokrotnie. To nie bardzo działa, nie ma zrozumienia. Może nigdy nie będzie. Coś mi mówi, że to ma związek z podejściem, przekonaniami, obawiami...nie wiem. Często dzieje się tak, że pomóc, dać coś od siebie, zadziałać w grupie jest trudno. Jeśli chcemy i możemy to jest ktoś komu się to nie podoba, to jeszcze pół biedy,lub ktoś kto personalnie jest na to zablokowany. Mogę się tylko domyślać dlaczego. Może stoi za tym jakaś obawa, może uprzedzenie, może strach (ponoć ten najpewniej). Tak to trochę wygląda. Jakby ktoś się bał, że jeśli damy coś od siebie to coś komuś zabierzemy, coś straci. Tylko pytanie skąd to się bierze? Myślę, że każdy z nas ma wiele do zaoferowania i zwykle to nie są te same rzeczy. Mamy różne zdolności, predyspozycje. Otoczenie bywa zamknięte na bezinteresowność jakby była jakimś zagrożeniem. Może faktycznie jest w niektórych błędnym pojęciu. Tylko czasem robimy coś dla sieie i dla innych, żeby nadać życiu barw, żeby coś stworzyć, żeby było, dla wszystkich. Tylko po to. Słyszałąm różne opinie. A to, że popularność nawet, a to coś tam. Tylko to wogle nie to. Naprawdę dziękuję za rady, które nie wynikają ze zrozumienia sytuacji a tylko z konfrontacji ze sobą i z wypowiadaniu opowieści o swoim życiu, o samym sobie. Naprawdę istnieje szersze spektrum. Kierujemy się różnymi rzeczami. Może zatem ja powinnamzrozumieć ten strach, próbuję, ale godzi we mnie. Nie chcę nikomu niczego zabierać. W grupie siła. Rzeczy mają sens tworzone razem. Warto jednak pamiętać o wszystkich i traktować ich równo, nie zapominać i przypisywać całokształtu osiągniętego projektu sobie. To zwyczajnie nie fair. Nie zgadzam się na to. Miło by było gdyby pozwolono innym robić to w czym są dobrzy, zaakceptować to, nie traktować jako zagrożenie indywidualne, bo coś tam. Bo jak on coś tam robił to on ma wyłączność, to jedmu się należy. Otóż nie. Są zdolności, talenty, dary. To trochę jak z tańcem. Jak nie poczujemy o co chodzi to choćbyśmy się uczyli kroków pamięciowo, całych układów i choreografii to guzik z tego będzie. Najważniejsza jest baza, podstawa, flow. I ktoś może studiować taniec 15 lat i nie czuć go nadal i starać się nauczać go innych, ale w taki sposób, że nawet nie sprawia to nikomu radości. Ktoś inny natomiast po prostu to ma, pląsa jak dziki i nie potrzebuje studiowania. Oprócz tego ludzie chcą żeby się z nimi dzielił tym co ma...

środa, 25 lipca 2018

Cierpliwość...

Cierpliwość... Co to znaczy jak ktoś się spóźnia godzinę i mówi, żę zasnął? Co to znaczy jak ktoś się nie odzywa kilka dni, a potem nagle przypomina sobie i oczekuje, że wszystko pozmieniamy ? Co to znaczy jak idziemy gdzieś teoretycznie z kimś, ale on wysuwa się naprzód? Mówi, że szybko chodzi, ale i tak nie ma o czym gadać. Co to znaczy?

piątek, 6 lipca 2018

Czasem wydaje nam się, że to co się dzieje na ten moment jest najgorsze. Mamy konkretny pogląd na sprawę w tym określonym momencie. Targają nami różne emocje. Jesteśmy wkurzeni, wściekli nawet. Wydaje nam się, że nie jest ok, że jest nie ok, żę nie w porządku. Znajdujemy się potem w innym miejscu, wśród tych samych osób nawet i jest inaczej. Wszystko jakoś inny wydźwięk ma. Potem sytuacje tak się układają, żę okazuje się, żę wcale tak źle nie było. Czy to nie dziwne? Życie dziwne jest. Cuerpliwym trza być, na spokojnie jakoś brać, sprawy odwracają się, rozwijają, przeobrażają.
Cierpliwość...

wtorek, 3 lipca 2018

Słowa się wyczerpały... Gadać się nie chce... Najlepiej wyjść bez słowa... Kiedy tracimy rachubę, kiedy nie wiemy co jest czym... Kiedy zastanawiamy się co jest normą, co jest wyznacznikiem normy. Kiedy zastanawiamy się co tę normę weryfikuje, co ją określa. Kiedy zastanawiamy się na czym się oprzeć i na czym polegać. Kiedy nic już nie wiemy... A oże wiemy wszystko co jest nam potrzebne. MOże po prostu niedowierzamy. MOże nie chcemy zaufać temu co wiemy, bo to nas przeraża. Chcemy tylko odpocząć.

środa, 16 maja 2018

Najpierw nawet się angażujemy. Myślimy sobie, że może to coś fajnego, że fajny człowiek i...może nawet mamy nadzieję. Inwestujemy czas, myślimy... Wierzymy, że warto. Ba, ja zawsze wierzę, że warto, mimo, że okazuje sie potem inaczej :/. (chociaż miewam wątpliwości). Dostajemy kosza, kopa, czy co tam. Nie przychodzi, nie odzywa się, nie traktuje nas poważnie. Niby cos ustala, ale tak o, bez konkretów, a my czekamy. Jeden jedyny raz. Bo potem wiemy już, że nie ma na co. Wiemy, że jak ktoś czegoś chce to to zrobi i będzie wtedy w miarę konkretny. W każdym razie zrobi to. No i tak z czasem coraz krótsza ta droga od początku do rozczarowania. Bo potem już wiemy co i jak i co zaraz być może, mimo iż gdzieś tam pojawia się iskierka, że może nie tym razem. Stąpamy coraz wolniej czując, że zbliżamy się do punktu zwrotnego, do skrzyżowania i, że za chwilę okaże się czy w prawo, w lewo, czy prosto. Stąpamy po niepewnym gruncie, ale wiemy na co mniej więcej możemy nadępnąć, czy też w co. Może się okazać, że to piasek, grząski teren, kupa albo błoto. Może też okazać się, że grunt w porządku, ale zza zakrętu nadjedzie ciężarówka z wyrytym napisem ROZCZAROWANIE. A potem znów wiemy już wcześniej. Wiemy już przed wjazdem do miasteczka co możemy zastać, kogo spotkać, mimo, żę życie wciąż nas zaskakuje. I tak to czasem idzie gładko, a czasem jak po grudzie. Czasem te drogi wiodą do jednego celu, czasem do różnych. I niw wiadomo. Przynajmniej ja nic nie wiem, jak dziecko we mgle, błądzę. Ciężka ta droga, ciężka. Nie podchodzę za blisko, mimo, żę słyszę, żę już tam jestem, że za serio, że za poważnie, a ja tak wcale nie myślę. Chyba już straciłam nadzieję o co chodzi. Wiem, że jak się staram to jest do kitu i jak się nie staram też, żę zawsze jest tak samo. Jak nie myślę to przynajmniej nie jest przykro, choć i tak chce sie płakać.

piątek, 4 maja 2018

Jak to jest, że ludzie oczekują szacunku, a sami go nie mają? Jak oczekiwać czegoś czego samemu się nie daje? I niby ktoś siebie chroni, ale w danym momencie, bo potem się okazuje, że to była słuszna sprawa. Jakby tam czasem pomyśleć...

piątek, 13 kwietnia 2018

Bywa, że rodzi się we mnie frustracja. Dzieje się tak kiedy robię zestawienie życiowe, kiedy zastanawiam się ile mam lat, co robię w życiu, w jakim jestem miejscu. I znów, jak zawsze, wszysto zależy od podejścia. Czy szklanka jest do połowy pełna, czy może do połowy pusta. Gdzieś widziałam, że jak do połowy pusta to trzeba przelać do mniejszej szklanki. No więc ma frustracja mówi, że do połowy jest kiepsko, a do połowy dobrze. Jak dam się wciągnąć w żale i biadolenie to, wiem dobrze, wszystko wyleje mi się z tej szklanki i będę się taplać bez końca. A jak złapię tę szkalnkę i przytrzymam ją pewną ręką, dam jej bezpieczeństwo i stabilność to jakoś się utrzyma. To jak z wiatrem. Jak się damy to nam wszystko rozwieje, a jak się ściśniemy jakoś w sobie, owiniemy tym swetrem to jakoś będzie. I jak żyć?
Lubicie swoją pracę?